Piękna żegluga panie Kapitanie!

Pirs na wyjściu na Bałtyk zdaje się być pirsem technicznym, cargo a może zapomnianym labiryntem dla wtajemniczonych. Kręty i niepewny dojazd drogami w remoncie peryferii Gdańska, brama zamykana na pilota, skręt w prawo w lewo i widać wody Martwej Wisły. To Polski Klub Morski w Twierdzy Wisłoujście. Tak zakamuflowany cumuje Barlovento II. Może nie tak w centrum, ale tak, żeby nie było łatwo trafić. Za sąsiada ma Rzeszowiaka. To też s/y.

Wiadomo – nasza 10. osobowa załoga z Klubu Kilwater Olsztyn wybrała się na XVII zlot starych żaglowców „Zlot Próchno i Rdza”. Dzwonię do Stefana, to nasz kapitan, żeby otworzył bramę. Obudziłem nieszczęśnika. Powiedział, że jak wciągnie kalesony to przyjdzie i otworzy. Czekamy.

Mamy też przyjemność taką, że płynie z nami również armator Tomek w roli bosmana jak mówi Stefan. Załadunek naszych bambetli i trochę szpejostwa poszedł sprawnie. Ważnym elementem każdego rejsu jest szkolenie bhp, zakładanie szelek i oczywiście obsługa wc.

Na Hel dopłynęliśmy przy słabym wietrze po 3. godz. Tam cumowało 27 jachtów. Wieczorem pierwsza impreza integracyjna w pubie Kutter. Śpiewom, przygrywkom, wspominkom starych kumpli z łajb, a nawet tańcom nie było końca. Piwo też było, bo jak by nie. Niektórzy kończyli imprezę w pubie Kapitan Morgan. Nie ma bardziej kultowego miejsca na Helu. Tu wypada zakończyć każdy rejs.

W nocy wiało. Tak 6-7 bft. Wystarczyło żeby porwać nasz klubowy proporzec zawieszony pod salingiem i dzwonić muzykę wantową i hałas fałowy. Po flaglinkę trzeba był się wdrapywać na maszt. Wspólne śniadanie w mesie z nieodłączną owsianką – brrr. Wypływamy do Gdyni. To 6-7 btf robi swoje bo robi fale. Tak 1 a może 2m. Jedni się cieszą bo trochę słonecznie i buja fajnie, inni chorują w męczarniach. Wojtek w szelkach przypięty do want monitoruje akwen i robi foty. Przy sterze Maciek – wiadomo dlaczego! W porcie jachtowym w Gdyni centralna impreza Zlotowa. Jachty cumują po trzy burta w burtę. Jest tłocznie i kolorowo od bander, proporców klubowych, flag i gali flagowej MKS co na niektórych jachtach. Z uwagi na wiatr i niepewną pogodę /miało padać/ impreza szantowa przeniesiona do dużego namiotu. Trochę siąpi. Gra gitarzysta na scenie i gitarzyści na sali. Iza i Czarek tańcują w najlepsze. Przed namiotem tłum. Nocne Polaków rozmowy.

Wstałem jak zwykle rano i poszedłem jak to niektórzy prześmiewczo mówią na rewir sprawdzić co się dzieje. Załogi się budzą. Poranna krzątanina. O 10.00 wypływamy na paradę żaglowców wzdłuż wybrzeża do Sopotu i z powrotem. Jest co podziwiać. Postawione wszystkie żagle. Wieje tak sobie. Przy sterze na zmianę Józek i Irmina. Zosia i Anka stronią od steru. Agnieszka przegapiła okazję. Wieczorem szanty i integracja w mesach, na Barlovento do pierwszego świtania.

Kolejny dzień to wspólne zdjęcia, uściski i wspólne plany, słowa prezydentki Gdyni i Organizatora do załóg i już niestety powrót do Gdańska i naszego pirsu. Rzeszowiak już tam czekał.

Co moje oczy widziały to klawiatura wystukała. Posłuchajcie szanty w załączonym linku. Znajdziecie tam też naszą załogę. A zdjęć nie przegapcie!

Pozdrawiam,

Piotr
oficer organizacyjny